tytuł: Slasher
opis: Na potrzeby zaliczenia szkolnego projektu czwórka chłopaków postanawia nakręcić film o okolicznej legendzie - nawiedzonym domu. Na miejscu odkrywają trupa. W międzyczasie miasteczkiem wstrząsa seria zbrodni, za którymi stoi tajemniczy Kapturnik.
gatunek: horror, komedia, parodia, kryminał ps. mam nadzieję, że śmieszne
status: zakończone
Nawiedzony dom
Trup. Zdarza się, czasem. I nikt nic na to nie poradzi, bo jak trup już leży to wiele poradzić już na niego niego można. Ani to przenieść, ani to obudzić. Nic! Leży taki i zachowuje się, jakby jego obecność była kulminacją wieczoru. Trup, młodej dziewczyny, a jak młodej to pewnie zamordowanej, nie stanowił jednak kulminacji tegoż wieczoru. Kulminację stanowiły wydarzenia późniejsze i niezwiązane bezpośrednio z samym trupem...
Nieco wcześniej Martynka zdecydowała się na sekretną schadzkę z chłopakiem, którego personalia, dla potęgi późniejszej intrygi przemilczę chwilowo. Nieznacznie stremowana dla niepoznaki zgasiła światło w pokoju i wymknęła się przez okno. Oczywiście wcześniej upewniając się, że rodzice już śpią. Gdyby ci odkryli, że się wymknęła na schadzkę z miłością swojego życia... Martynkę na moment zatrwożyła wizja wściekłego tatusia, który jak walec przejeżdża po jej ukochanym i mamusi przeklinającej martynkowe nieposłuszeństwo. Rozumiała ich obawy, ale miała już piętnaście lat i była dorosła, a oni przesadnie opiekuńczy. Dosyć tego!
Zakochani umówili się o jedenastej na skraju łąki. Chłopaka jeszcze nie było, a więc w oczekiwaniu na niego Martynka przycupnęła na niewielkim kamieniu. Atmosfera wydawała się jej się nieszczególnie romantyczna. Robiło się coraz chłodniej, intensywny zapach bagien był dokuczliwy w takim samym stopniu co hordy komarów gromadzące się w jej pobliżu. Czekała, bo miłości życia popędzać nie można. Jednak z dłużącym się wyczekiwaniem jej granica tolerancji na spóźnienie malała, a miłość jej życia zmieniała się w życiowy błąd. Wtedy usłyszała przerażający ryk. Zamarła.
Człowiek? Boże uchowaj, jeśli to jakiś zboczeniec... Dzik! Boże, to już chyba lepiej zboczeniec – pomyślała.
- Halo?! - zawołała cicho.
Ryk się powtórzył jakby nico bliżej.
Martynka poczuła zimny dreszcz biegnący po jej plecach.
- Kto tam? - jęknęła jeszcze ciszej.
Ryczenie nasiliło się. Teraz już naprawdę blisko.
Nagle pojęła, iż ów ryk jest odgłosem ludzkim. Nie potrafiła jednak wyłapać słów, które ewidentnie się pojawiały w jego brzmieniu. Pośpiesznym krokiem rzuciła się do ucieczki. Trudno określić, czy dalsze wydarzenia były jedynie wytworem jej wyobraźni czy okropną rzeczywistością, bo uciekała przed ryczącym facetem z siekierą. Biegnąc na oślep nie zauważyła, kiedy wleciała w pokrzywy. W furii wywołanej strachem i oparzeniami wyskoczyła z parzących krzaków na szosę niedaleko własnego domu. Wpadając do własnego ogrodu podniosła alarm. Ryczący facet z siekierą, wyimagowany lub nie, zniknął, ale pojawili się za to wyrwaniu ze snu rodzice i sąsiedzi. Martynka musiała gęsto się tłumaczyć. Tatuś wściekł się na miłość jej życia, mamusia z kolei przeklinała jej nieposłuszeństwo, a ryczący facet z siekierą zaginął bez śladu. I tak minęło dwadzieścia lat...
Lipki – miejscowość w Polsce położona w województwie wielkopolskim, w powiecie poznańskim – przeczytał początek skromnej notatki z Wikipedii, którą zaadaptował na własne zadanie domowe. Wziąwszy głęboki oddech doczytał resztę ignorując wszelakie znaki przystankowe:
- Przez miasteczko przebiega droga wojewódzka numer 184.
To jaki numer ma droga przebiegająca przez wieś było mu akurat obojętne. Całej klasie było to obojętne. Na dole strony znajdowały się fotografie; kolorowe budynki, przystanek autobusowy oraz szosa ciągnąca się wzdłuż lasu.
- To wszystko? - upewniła się nauczycielka.
Paweł przytaknął.
- Straszny z ciebie minimalista – westchnęła, po czym rozejrzała się po klasie: - Kto przygotował coś jeszcze o Lipkach?
Do góry uniosła się jedna pajęcza ręka.
Kobieta chciała wierzyć w większe zaangażowanie swoich wychowanków i pomijając przygotowanego do lekcji prymusa klasowego zapytała:
- Czy ktoś poza Szczepanem przygotował jakieś informacje na temat naszej miejscowości?
Cisza. W ciszy i pustce w górze falowała wręcz błagająca o uwagę ręka Szczepana. Chłopak przygotował referat pod tytułem "Śladami pierwszym Lipczan" i bardzo chciał przedstawić wyniki swoich dociekań.
Rozbrzmiał dzwonek, a tabun znudzonych uczniów ruszył ku wyjściu.
- Do przygotowania materiału o Lipkach zostały równo dwa tygodnie – podjęła ostateczną próbę przypomnienia uczniom o zadaniu domowym. - Praca ma zostać stworzona w czteroosobowych grupach!
Paweł Ostrowski i Leszek Matuszewicz zajęli miejsca na ławkach oddalonych nieco od boiska piłkarskiego i tam postanowili rozpocząć naradę strategiczną. Chociaż obaj wyznawali zasadę: "im dłużej przekładasz obowiązek, tym lepiej pracujesz w późniejszym pośpiechu", powoli zbliżał się moment, w którym należało zabrać się za przekładaną od miesiąca pracę domową i stworzyć coś w imię dopalacza albo trói z minusem.
- Moglibyśmy wkręcić do spółki jakiegoś osła, który odrobi pracę za nas – stwierdził Leszek.
Obaj pomyśleli o Szczepanie, ale ten zdawało się, już istniał w jakiejś grupie, a ta z pewnością nie pozwoli sobie go podkraść.
- Tak czy inaczej musimy dokooptować jeszcze dwie osoby – przyznał Paweł.
I w tej jednej chwili jakimś dziwnym zrządzeniem losu dokooptowała się do nich osoba trzecia w postaci Adriana Korby. Uśmiechnięty blondyn, chluba sportowa szkoły dosiadła się do nich i oznajmiła trybem rozkazującym:
- Dołączam do waszej grupy.
- Ty? - wydukał Paweł.
Adrian był ostatnią osobą, którą widział w swoim zespole. Nie miał nic przeciwko niemu, kiedyś w zerówce pracował z nim w grupie, ale od czasów przedszkolnych ich drogi rozeszły się. Korba brał udział we wszelkich olimpiadach sportowych, otaczał się wianuszkiem dziewczyn. Paweł z kolei forsował się na zajęciach wychowania fizycznego, a przy dziewczynach zaczynał opowiadać jakieś głupoty.
- Myślałem, że przygotujesz referat ze swoją dziewczyną – odparł zaskoczony Leszek.
- Natalia jest z bliźniaczkami i Szczepanem – mruknął z urazą.
Teraz przynajmniej wiedzieli, kto podebrał mi klasowego prymusa. We trójkę rozpoczęli burzę mózgów, która z początku okazała się niezbyt produktywna.
- Mam ochotę stworzyć coś bardziej ambitnego – przyznał Paweł. - Moglibyśmy zamiast referatu papierowego stworzyć film o Lipkach.
- Mam świetny pomysł na temat filmu – podłączył się podekscytowany Adrian. - "Sławni ludzie w Lipkach".
- A mamy tu jakieś sławy? - spytał z powątpiewaniem Leszek.
Korba zaśmiał się pobłażliwie i odpowiedział:
- W przyszłości będę sławnym trójboistą, a wy macie szansę nakręcić film o początkach mojej kariery.
- Jak o tobie to i o mnie – stwierdził z przekąsem Matuszewicz.
- A ty co takiego robisz?
- Będę sławnym raperem.
Adrian spojrzał na Lecha bez większego przekonania. Dopiero teraz zwrócił uwagę na jego wygląd. Potężnej postury, ostrzyżony na zapałkę, ubrany w dresową bluzę i spodnie. W pierwszej chwili kojarzył się z dresem spod sklepu.
- Film musi być o Lipkach i jakimś wydarzeniu z nimi związanym – przypomniał Paweł.
- A mówi wam coś sprawa Martynki? - do rozmowy wtrącił się Konrad Brzęcki, który od jakiegoś czasu siedział na sąsiedniej ławce i przysłuchiwał się naradzie.
Każdy z nich coś tam słyszał o stukniętej Martynce, która dwadzieścia lat temu ponoć uciekała łąkami przed szaleńcem zaopatrzonym w siekierę.
- Mówią, że to był zbieg z zakładu dla czubków – wyjawił konfidencjonalnie Konrad.
- A skąd tu się wziął zbieg z zakładu dla czubków? - zirytował się Adrian.
- Był tu kiedyś psychiatryk – przytaknął Leszek.
- Nadal jest. Matka Pawła... - Konrad szybko ugryzł się w język.
Wszyscy wiedzieli o sprawie sprzed lat, w której mama Pawła w próbie ekshibicjonistycznego protestu przeciwko urzędowemu chamstwu zdjęła wierzchnią cześć garderoby i przebiegła się po Lipkach. Panowie zgodnie przemilczeli sprawę.
- To nie był wariat.
- Skąd wiesz?
- To nie był wariat – powtórzył Konrad.
- Nie był nikt. Dziewczyna była na gazie i jej się przewidziało.
- Pomyliła obcego ze swoim chłopakiem.
- Mniejsza o to – uciął Paweł.
Miał już dosyć idiotycznych plotek, z których każda kolejna wydawała się bardziej absurdalna od poprzedniej.
- Jest więcej mrocznych spraw związanych z Lipkami – Konrad podjął nowy wątek. - Od 1982 do 1991 roku w Lipkach zaginęło 10 osób.
Jak na niewielkie miasteczko liczba była dość wysoka i tym bardziej niepokoiła, że według zapewnień Konrada zaginięcia powtarzały się w równych okresach czasu. Raz w roku znikała jedna osoba pomiędzy majem, a czerwcem.
- Mam! - zawołał Adrian. - Nawiedzony dom!
Konrad podłapał pierwszy i z uznaniem skinął głową. Pozostali dwaj przypomnieli sobie o starej chacie przeznaczonej do rozbiórki. Miejscowa legenda głosiła, że ów miejsce jest nawiedzone przez mroczne siły. Jeśli chcieli nakręcić film o Lipkach to nie było lepszego miejsca od nawiedzonego domu. Konrad został dołączony do ekipy jako konsultant historyczny.
Telefon zadzwonił późnym popołudniem. Natalia odebrała dopiero po dwóch dzwonkach.
- Słucham?
- Jaki jest twój ulubiony horror?
- Co? - zdziwiła się pytaniem.
- Jestem w wypożyczalni – wyjaśnił Adrian. - Chciałem potem wpaść do ciebie z jakimś filmem.
W pierwszej chwili chciała się nadąsać o to, że się nie przedstawił od razu, ale ledwie wyczuwalny foch przeszedł płynnie w odpowiedź:
- Może ten, w którym Bridget Jones spotyka transwestytę?
- Do diabła z miłością?
- Teksańska Masakra. Cały dzisiejszy dzień to masakra – zaczęła trajkotać zapominając o filmie. - Julia stwierdziła, że ja nie powinnam zajmować się przygotowaniami dyskoteki szkolnej, bo mam kiepski gust muzyczny. I jeszcze powiedziała to przy bliźniaczkach! Wiesz jak się czułam?
Adrian nie mógł odpowiedzieć, bo Natalia zwyczajnie nie dawała mu dojść do słowa.
- Jakby powiedziała mi to w cztery oczy albo obgadała za plecami, ale nie! Musiała mnie upokorzyć przed dziewczynami. Mam nadzieję, że ją szlak jasny trafi!
- A może... – przerwał potok słów. - Wybieramy się do nawiedzonego domu. Mamy nakręcić jakiś materiał na zajęcia. Pójdziesz z nami?
Natalia zgodziła się. Zresztą była bardzo ciekawa indywiduów, z którymi współpracował Adrian. Horroro-maniak, syn wariatki i raper amator.
Julia została oplotkowana przez Natalię do tego stopnia, że powinny wyjść jej jakieś parchy. Nic takiego jednak się nie stało. Jako osoba o nieskazitelnym guście muzycznym została obciążona przygotowaniami szkolnej dyskoteki. Pochłonięta dekoracjami, wybieraniem muzyki i rozwieszaniem plakatów straciła rachubę czasu. Jej pomocnicy powoli się wycofywali, a wkrótce w szkole pozostała tylko ona i ponury woźny przemykający przez klasy.
- Dobra! - powiedziała z zadowoleniem. - Cała szkoła przekona się, że jestem lepszą organizatorką. Ha! Natalka skiśnie z zazdrości!
W ciszy rozległ się miarowy stukot. Ktoś przechadzał się korytarzem, ale zajęta łechtaniem własnego ego Julia nie zwróciła uwagi na zbliżającą się doń postać w czerni. Twarz osobnika skrywała się pod białą maską, która wychodziła z ciemnego kaptura. W dłoni ściskał siekierę. Gdy dziewczyna wreszcie się odwróciła oberwała siekierą prosto w twarz. Nie zdążyła krzyknąć. Morderca zsunął na moment maskę z twarzy, aby w pełni podziwiać początek misternego planu.
O godzinie ósmej wieczorem do czekających pod nawiedzonym domem Konrada, Leszka i Pawła dołączyli Natalia i Adrian.
Posesja była w rzeczywistości porzuconą działką. Otaczał ją przewrócony od frontu drewniany płot. Droga do domu znajdującego się na samym środku działki porastała wysoką trawą, ale nie na tyle wysoką, aby nie można było w niej dostrzec walających się tu i ówdzie śmieci. Na tyłach rosła niewysoka grusza. Sam budynek miał wybite okna, a spadzisty dach z lewej strony nieco się zapadał, ściany były szare i odrapane. Wejście do wnętrza nie było trudne, bo drzwi stały uchylone.
- Nawiedzony dom w Lipkach. Scena pierwsza – wyszeptał Konrad i skierował kamerę na kolegów.
Ruszyli zgodnym krokiem.
- Macie pietra? - zapytał z drwiącym uśmieszkiem Leszek.
Delikatnie pchnąwszy drzwi te zaskrzypiały na powitanie. Wewnątrz było ciemno.
Paweł zapalił latarkę i ruszył pierwszy. Nawiedzony dom rozczarowywał pod każdym możliwym względem. Nie wydawał się już straszny, gdy przekroczyło się jego próg, ani mroczny, kiedy miało się ze sobą latarkę.
- Chała, a nie nawiedzony dom – skrytykowała Natalia i ścisnęła dłoń swojego chłopaka.
- Gdyby to był slasher to wy dwoje już byście byli martwi – syknął Konrad.
Adrian już miał skontrować, gdy usłyszeli:
- Nie dostrzegacie mrocznych sekretów ukrytych w ścianach tego domostwa.
Paweł odruchowo skierował latarkę na pokój, z którego dobył się głos. Pod ścianą stała ich koleżanka z klasy. Niewysoka dziewczyna o dziecięcej buzi i długich, kasztanowych włosach spętanych w warkocz. Miała na sobie długa falującą suknię i ciemno zielony sweter. Na szyi lśnił medalik.
- Ada? - zdziwił się Paweł.
- Co tu robisz?
- Próbuję naładować się energią tego miejsca – odparła płynnie przechodząc przez pomieszczenie.
- Wariatka – wyszeptała Natalia.
- Wiccanka – poprawiła ją. - A wy czego tutaj szukacie?
- Kręcimy materiał na temat nawiedzonego domu – odpowiedział Leszek.
Konrad dał zbliżenie na Adę, ale ta zrobiła szybki unik i już stała obok Pawła. Nagle rozległ się ogromny rumor. Grupa intuicyjnie popędziła w głąb domu. Na podłodze leżał Szczepan oplątany w jakieś kable.
- A ten tu czego?! - warknął Adrian.
- Ja... Ja... - jęczał próbując wyplątać się z kabli. Sztuka udała mu się dopiero z pomocą Leszka i Pawła. Kable były połączone z mikrofonem i magnetofonem. - Bo ja podglądam sekretne życie erotyczne nietoperzy.
- Jezu, jakich nietoperzy?! - zdenerwowała się Natalia.
- W tym budynku kopulują ze sobą nietoperze i w imieniu kółka biologicznego miałem zamiar nagrać je podczas no tego...
Konrad przeszedł z kamerą do kolejnego pomieszczenia, niewielkiej łazienki i tam wrzasnął. Pozostali ruszyli w jego stronę. Kamera leżała na ziemi, a kamerzysta wycofywał się po czworakach jęcząc coś o zwłokach. Leszek, Adrian i Paweł wpadli do łazienki równocześnie, klinując się w drzwiach. Mieli doskonały widok na wannę, w której leżał trup Julii. Z trudem wydostali się z drzwi i przeszli do tyłu. Szczepan zaczął wrzeszczeć altem, Ada pobladła, a Natalia dostała ataku spazmów.
- Moja najukochańsza przyjaciółka! - wrzeszczała Natalia. - Kto to zrobił?!